niedziela, 25 grudnia 2011

Wesołych Świąt

 Mimo że nie jestem zagorzałą fanką chodzenia do kościoła, uwielbiam czas Świąt Bożego Narodzenia :)
 Wielu ludzi pyta mnie czy wierze w Boga? Tak wierzę, Bóg jest wszędzie -odpowiadam. Tym bardziej teraz gdy poswięcam duże ilośći wolnego czasu na studiowanie astrologii. Odnajduję coraz więcej odpowiedzi na pytanie kim, lub czym jest Bóg i co tak naprawdę jest ważne w każdej odnodze wiary na świecie. Jak można NIE wierzyć? Jesteśmy cząstką kosmosu, tylko małym mikroskopijnym jego wycinkiem. Jesteśmy z pewnością częscią wielkiego planu dojrzewania, dorastania, wznoszenia cząstki boskiej energii jaką otrzymaliśmy w chwili narodzin. I to właśnie, jest jakby najważniejszą częścią do zrozumienia w wierze.Nic nie dzieje się bez przyczyny, jesteśmy tutaj gdzie wybraliśmy być i z kim wybraliśmy być. Święta mówią o miłości i nie ważne w którym zakątku świata ta energia udziela się każdemu :) Merry Christmas z Southampton.

wtorek, 20 grudnia 2011

piątek, 16 grudnia 2011

Zmniejszona odległość


     Zadziwiające jak wielki jest świat a jak łatwo ludzie mogą się na nim spotkać.
Osiem lat temu nie przypuszczałabym że moje losy potoczą się w kierunku spotkania które choć nie będzie bezpośrednie to jednak wystarczająco bliskie żeby poczuć radość i ekscytację. Otóż na ostatnich zajęciach z rysunku profesor Michael Grimshaw zaskoczył mnie opowieścią o życiu jego bliskiego przyjaciela Luciana Freuda! Tak ! Znał go, bywał u niego, bywali w kafeteriach. Profesor opowiadał jak Lucian Freud pracował, mieszkał, jakie były jego relacje z dziecmi. Po zajęciach spędziłam z profesorem jeszcze kolejne półtorej godziny wsłuchując się w każde jego słowo. Uwielbiam obrazy Freuda z całą gamą kolorów jakich używa, sposobem wydobycia bryły i użycia pędzla, jego grube pociągnięcia tłustej niemal farby. Co ciekawe Lucian Freud gdy malował portret każdy jego fragment wykańczał zanim przeszedł do następnego. Np. malował oko do momentu w którym było skończone i tak poszerzał obraz kawałek po kawałku. Był bardzo pracowity i mimo ze miał na koncie fortunę , ciągle pracował, właściwie atelier było jego domem. Jak każdy artysta był również wiecznie niezadowolony ze swojej pracy, zdarzało mu się dzwonić do córki zalany łzami, roztrzęsiony bo obraz który malował „ było do niczego”. Szkoda że kolejne zajęcia z profesorem Grimshaw odbędą się dopiero po nowym roku, nie mogę się doczekać kolejnych opowieści!!