środa, 22 czerwca 2011

Nawet intelektualiści (za jakich uważam polaków) powinni sobie pozwolić na odrobinę szaleństwa!

Dziś postanowiłam napisać trochę na temat stylu imprezowania w Anglii.

Pierwszy raz zetknęłam się z tym idąc na wieczór integracyjny z pracy pt. „Pub golf”. Oczywiście nie miałam wtedy jeszcze pojęcia o systemie więc wchodząc do „Giddy Bridge” uświadomiłam sobie ze jestem jedyną dziwnie wyglądającą osobą w towarzystwie. Ok zawsze musi być ten pierwszy raz. Przyszło mi na myśl pytanie…co znaczy dobrze się bawić? Dla każdego coś innego. Jedni uwielbiają imprezy domowe z górą jedzenia i kieliszkiem wódki na stole, inni wolą piwo chipsy i mecz w telewizji, jeszcze inni lubią bawić się neonowo i głośno, są też Ci typowi knajpiarze przybijający przysłowiowego gwoździa. Nie zapominajmy również o kultowych pabowiczach (do których zaliczyłabym również własną osobę), którzy bujaja się w rytm muzyki pijąc bursztynowy napój i dywagując na temat zycia, miłości i pracy J. Anglia odkryła przede mną jeszcze jeden fantastyczny sposób spędzania weekendowych wieczorów. Wymaga on jednak troszeczkę inwencji twórczej i przede wszystkim odwagi! Pierwszym i najważniejszym zadaniem jest złożenie ekipy. Jeśli jesteś cnotką pijącą herbatę oraz oczekującą intelektualnej rozmowy to proszę Cie zostań w domu. Po drugie należy wybrać temat przewodni, jedne z ciekawszych jakie widziałam po „pub golfie” była „avatar night” zorganizowana przez studentów uniwersytetu w Southampton, była też noc piratów czy chociażby militarna. Różowa noc popularna jest wśród dziewcząt a zwłaszcza w temacie wieczorów panieńskich.

Gdy już wybraliśmy temat należy pomyśleć o kostiumach oraz używając swojej wyobraźni przeszukać szafę swoją , mamy, taty, brata, ciuchlandy i „wszystko po 4 złote” oraz złapać za igle, nitkę i nożyczki. Równorzędnie z przebraniem ustalamy listę miejsc jakie mamy w planie zarazić dobrym humorem, Anglicy średnio w jednym pubie pozostają przez 30 minut, co daje im średnio 6 pub-ów w wieczór. Haha wyobraziłam sobie ekipę 10 wymalowanych na niebiesko z łukami w rekach osób , idących przez Knurów od knajpki do knajpkiJ. Nie śmiejcie się to jest zupełnie normalne w każdy angielskiweekend! Nie ma bójek czy wyzwisk, pełna tolerancja. Dlaczego nie mielibyśmy sobie pozwolić na odrobinę szaleństwa od czasu do czasu?

Czy aż tak bardzo wstydzimy się wyjść na ulicę kolorowi i z dystansem do siebie?

Czas na zmiany! Nawet intelektualiści (za jakich uważam polaków) powinni sobie pozwolić na odrobinę szaleństwa! Idąc więc za głosem serca zakładam „ pink wig” i biegnę na wieczór panieński Danielle. Lest get the party started!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz